NewYorkPolonia >> Artykuł
Życzę 100 lat Tygodnikowi Polskiemu

Data wstawienia: 29 stycznia, 2009

W tym roku obchodzimy 60-lecie istnienia ukazujÄ…cego siÄ™ w Melbourne „Tygodnika Polskiego” – najważniejszego pisma Polonii australijskiej.

Nie jest to tylko ważna rocznica w życiu pisma i Polonii australijskiej, ale także i w moim życiu, gdyż w 1974 roku wspólnie z dr Zbigniewem Stelmachem uratowałem pismo przed zagładą i w latach 1974-77 byłem redaktorem pisma. Przedtem byłem jedynym w dziejach pisma sekretarzem redakcji.

...............

Pierwszy numer „Tygodnika Katolickiego”, bo taki tytuÅ‚ miaÅ‚o pismo do koÅ„ca grudnia 1964 roku, ukazaÅ‚ siÄ™ w 1949 roku w mieÅ›cie Bathurst w stanie Nowa PoÅ‚udniowa Walia, a konkretnie w tamtejszym obozie dla przybywajÄ…cych wówczas masowo do Australii imigrantów. TwórcÄ…, redaktorem i wydawcÄ… tego pierwszego tygodnika polskiego w Australii (tak: pierwszego tygodnika polskiego w Australii!) byÅ‚ ks. Konrad Edmund Trzeciak z zakonu księży misjonarzy, który przed przyjazdem do Australii byÅ‚ misjonarzem w Chinach. W 1954 roku ks. Trzeciak z pomocÄ… duszpasterza polskiego w Melbourne, o. Józefa Janusa TJ przeniósÅ‚ redakcjÄ™ pisma, którego nakÅ‚ad w tym okresie wyniosiÅ‚ ok. 3500 egzemplarzy, do tego miasta, gdzie jest wydawane po dziÅ› dzieÅ„, a wiÄ™c już 55 lat. „Tygodnik Katolicki”, jak sama jego nazwa mówiÅ‚a, byÅ‚ pismem religijnym, ale nie tylko. ZwracaÅ‚o siÄ™ ono do wszystkich Polaków w Australii i próbowaÅ‚o dopomóc im w osiedleniu siÄ™ w nowym kraju. OsobiÅ›cie uważam, że nigdy później pismo nie miaÅ‚o i nie ma aż tak dużego charakteru spoÅ‚ecznego, jaki miaÅ‚o wÅ‚aÅ›nie w okresie, kiedy pismo redagowaÅ‚ ks. Trzeciak.

ZasÅ‚ugi ks. Trzeciaka dla Polonii australijskiej sÄ… niedocenione. Uważam, że bez niego i wydawanego przez niego „Tygodnika Katolickiego” Polonia australijska prawdopodobnie nie byÅ‚a by tym czym jest. A jest jednÄ… z najbardziej liczÄ…cych siÄ™ Polonii na Å›wiecie.

Od stycznia 1961 roku redaktorem „Tygodnika Katolickiego” zostaÅ‚ dziennikarz i dziaÅ‚acz polonijny z Sydney Roman Gronowski. Pismo przekazaÅ‚ mu bezpÅ‚atnie ks. Trzeciak, który, zgodnie z decyzjÄ… wÅ‚adz zakonnych, musiaÅ‚ wyjechać do USA. Red. Gronowski redagowaÅ‚ pismo do chwili swej Å›mierci w lipcu 1974 roku, a wiÄ™c najdÅ‚użej z wszystkich dotychczasowych redaktorów pisma. UczyniÅ‚ on z pisma gazetÄ™ polityczno-spoÅ‚ecznÄ…, zmieniajÄ…c mu, jak już wspomniaÅ‚em, tytuÅ‚. Taki charakter ma „Tygodnik Polski” po dziÅ› dzieÅ„. I takim chcÄ… go widzieć czytelnicy pisma. Tym bardziej, że duchowieÅ„stwo polskie w Australii w 1968 roku przystÄ…piÅ‚o do wydawania „PrzeglÄ…du Katolickiego”. Jednak „Tygodnik Polski”, choć byÅ‚ i jest otwarty dla wszystkich Polaków różnych wyznaÅ„, zachowaÅ‚ swego katolickiego ducha, starajÄ…c siÄ™ współpracować z duchowieÅ„stwem polskim w Australii. A to dlatego, że rola duchowieÅ„stwa w utrzymywaniu polskoÅ›ci na obczyźnie zawsze byÅ‚a i jest wyjÄ…tkowa. Jest faktem, że bez polskiego kapÅ‚ana Polacy na obczyźnie szybciej siÄ™ wynaradawiajÄ….

Po red. Romanie Gronowskim redaktorem pisma zostaÅ‚ Marian KaÅ‚uski, przedstawiciel drugiej fali emigracji polskiej do Australii (1958-67). Po trzech latach nowym redaktorem „Tygodnika Polskiego” zostaÅ‚ Jerzy Grot-KwaÅ›niewski (zmarÅ‚ w lipcu 2008). ByÅ‚ nim 12,5 lat, a wiÄ™c prawie tyle co Roman Gronowski, a trochÄ™ dÅ‚użej niż ks. Trzeciak. Okres jego redagowania byÅ‚ w zasadzie okresem konsolidacji politycznej pod jednym sztandarem „starej” (powojennej) emigracji polskiej w Australii.

Red. Grota-KwaÅ›niewskiego, który poszedÅ‚ na zasÅ‚użonÄ… emeryturÄ™ (rocznik 1920), zastÄ…piÅ‚ w styczniu 1992 MichaÅ‚ Filek – przedstawiciel emigracji solidarnoÅ›ciowej, a jego z kolei w 1998 roku dr ZdzisÅ‚aw DerwiÅ„ski, również kolejny i nie ostatni przedstawiciel emigracji solidarnoÅ›ciowej. W 2002 roku kolejnym redaktorem „Tygodnika Polskiego” zostaÅ‚a mgr Grażyna Walendzik, a w 2003 roku druga kobieta na tym stanowisku – Józefa Jarosz. Po raz pierwszy w historii pisma (nie liczÄ…c krótkiego okresu za red. Gronowskiego, kiedy tÄ™ rolÄ™ speÅ‚niaÅ‚ BolesÅ‚aw Korpowski) funkcjÄ™ zastÄ™pcy redaktora sprawuje Jan Skibicki.

Każda Polonia miaÅ‚a czy ma swoje swoje wzloty i upadki. Kryzysy nie omijaÅ‚y także Polonii australijskiej i samego „Tygodnika Polskiego”. MaÅ‚o kto dziÅ› pamiÄ™ta, a z ostatniej fali emigracji prawie nikt o tym nie wie, że 35 lat temu bardzo poważnie groziÅ‚a likwidacja pisma. A co ciekawe to to, że tych spraw, tych faktów nigdy nie porusza siÄ™ w „Tygodniku Polskim”. Czynimy z nich (z tej sprawy jak i kolejnego kryzysu z lat 2002/03) jakieÅ› taboo. StÄ…d w imiÄ™ prawdy historycznej i peÅ‚nej historii pisma muszÄ™ o tym pisać poza... AustraliÄ….

...............

Otóż za ks. Konrada Trzeciaka i red. Romana Gronowskiego pismo byÅ‚o wÅ‚asnoÅ›ciÄ… prywatnÄ…. Roman Gronowski zmarÅ‚ nagle 12 lipca 1974 roku. Niestety w swoim testamencie nic nie wspomniaÅ‚ o „Tygodniku Polskim”, co de facto równaÅ‚o siÄ™ z jego likwidacjÄ… – do wÅ‚Ä…czenia do masy spadkowej i podziaÅ‚u majÄ…tku miÄ™dzy spadkobiercami. Głównym wykonawcÄ… testamentu byÅ‚ dr Zbigniew Stelmach, który miaÅ‚ bardzo wielu polskich pacjentów. PowziÄ…Å‚ decyzjÄ™ o dalszym wydawaniu pisma, co jednak okazaÅ‚o siÄ™ sprzeczne z prawem. Czym siÄ™ kierowaÅ‚ trudno powiedzieć; może tym, że nie chciaÅ‚ uchodzić poÅ›rednio w oczach Polaków za grabarza pisma. Jeszcze tego samego dnia (12 lipca) zatelefonowaÅ‚ do mnie informujÄ…c mnie o Å›mierci Gronowskiego i swojej decyzji, i gorÄ…co – prawie że na kolonach – namawiaÅ‚ mnie abym zostaÅ‚ redaktorem pisma. Jak to pisaÅ‚ w „Tygodniku Polskim” wybraÅ‚ mnie, gdyż Roman Gronowski powiedziaÅ‚ mu jakiÅ› czas przed Å›mierciÄ…, że tylko ja (jego uczeÅ„ i jedyny w dziejach pisma sekretarz redakcji) mógÅ‚bym dać sobie radÄ™ z redagowaniem i wydawaniem pisma. Dnia 17 lipca na specjalnie zwoÅ‚anym przez dra Stelmacha zebraniu dziaÅ‚aczy polskich w Melbourne zostaÅ‚em redaktorem pisma.

Dr Stelmach musiaÅ‚ zdawać sobie sprawÄ™ z tego, że Å‚amie prawo (ostatecznie potwierdziÅ‚ to sÄ…d). Dlatego zachÄ™caÅ‚ mnie do odkupienia pisma od masy spadkowej, obiecujÄ…c nawet zaÅ‚atwienie mi pożyczki bankowej. Jako redaktor miaÅ‚em „Tygodnik Polski” w swoich rÄ™kach, znaÅ‚em jego stan i ew. możliwoÅ›ci. Tym samym mogÅ‚em uÅ›miercić pismo w dwóch możliwoÅ›ciach: przed licytacjÄ… lub doprowadzić do takiego stanu, że jego nabywca nie mógÅ‚by kontynuować jego wydawania, kupić je dla siebie lub zaÅ‚atwić sprawy tak, aby wÅ‚aÅ›cicielem pisma zostaÅ‚o spoÅ‚eczeÅ„stwo polskie. CaÅ‚kowicie popieraÅ‚em przejÄ™cie pisma przez spoÅ‚eczeÅ„stwo polskie. Najlepszym na to dowodem jest to, że nie braÅ‚em udziaÅ‚u w licytycji pisma, a przecież mogÅ‚em wziąć w niej udziaÅ‚, czy siÄ™ to by komu podobaÅ‚o czy nie! Federacja Polskich Organizacji w Wiktorii z powodów prawnych nie mogÅ‚a stać siÄ™ wÅ‚aÅ›cicielem pisma, wiÄ™c zaczÄ™to szukać kogoÅ› innego. Tym kto mógÅ‚ kupić pismo byÅ‚ tylko Spółdzielnia Dom Polski im. Tadeusza KoÅ›ciuszki Melbourne. Na poczÄ…tku listopada 1974 roku pojechaÅ‚em do domu ZdzisÅ‚awa Drzymulskiego w Hawthorn, aby spotakać siÄ™ z nim, Marianem BiaÅ‚owieyskim (prezes Federacji) i Henrykiem Drzymulskim (prezes Domu Polskiego). NamawiaÅ‚em ich gorÄ…co do kupna „Tygodnika Polskiego” przez Dom Polski. Dutkowski baÅ‚ siÄ™. WypytywaÅ‚ mnie o najdrobniejsze szczegóły zwiÄ…zane z pismem i jego wydawaniem. CiÄ…gle jednak siÄ™ baÅ‚. BaÅ‚ siÄ™, że kupione przez Dom Polski pismo zbankrutuje.

Co oznaczaÅ‚a licytacja pisma, odbyta pod koniec listopada 1974 roku? OznaczaÅ‚a tylko tyle, że jego nabywca kupuje tylko i wyÅ‚Ä…cznie tytuÅ‚ pisma. Nic wiÄ™cej. A przecież aby móc kontynuować wydawanie pisma trzeba byÅ‚o mieć kartotekÄ™ adresowÄ… prenumeratorów i adresy kolporterów. RyzykujÄ…c kolizjÄ™ z prawem obiecaÅ‚em Dutkowskiemu zrobienie kopii kartoteki adresowej prenumeratorów i adresów kolporterów. I tylko dziÄ™ki temu Dom Polski mógÅ‚ po licytacji bez najmniejszych zakłóceÅ„ wydawać dalej „Tygodnik Polski” i wydaje go po dziÅ› dzieÅ„.

Po zakupieniu „Tygodnika Polskiego” zarzÄ…d Domu Polskiego widzÄ…c jak wielkie mam poparcie w spoÅ‚eczeÅ„stwie polskim poprosiÅ‚ mnie o pozostanie na stanowisku redaktora pisma.

W Å›wietle powyższych faktów nikt nie może zaprzeczyć temu, że wraz z dr Stelmachem uratowaÅ‚em „Tygodnik Polski” przed niechybnÄ… jego likwidacjÄ… lub upadkiem. W tym uratowaniu mam na pewno nawet wiÄ™cej zasÅ‚ugi niż dr Stelmach!

Dla ratowania „Tygodnika Polskiego” straciÅ‚em dobrÄ… pracÄ™ (udowodniÅ‚em dr Stelmachowi ile zarabiam i on zgodziÅ‚ siÄ™ na danie mi takiego samego wynagrodzenia) oraz nie dokoÅ„czyÅ‚em kursu zarzÄ…dzania przedsiÄ™biorstwami, który mógÅ‚ mi dużo pomóc w mojej późniejszej pracy zawodowej.

Krajowy historyk prasy polskiej w Australii Jan Lencznarowicz w pracy „Prasa i spoÅ‚eczność polska w Australii” (Kraków 1994) pisze, że jako redakor „Tygodnika Polskiego” Marian KaÅ‚uski wydawaÅ‚ pismo w duchu niepodlegÅ‚oÅ›ciowym (str. 116) i że ...zdoÅ‚aÅ‚ przeprowadzić gazetÄ™ przez najtrudniejszy okres utrzymujÄ…c jej objÄ™tość i zyskujÄ…c nowych prenumeratorów (str. 66). Przez 3 lata redagowania „Tygodnika Polskiego” przeze mnie pismo przynosiÅ‚o dochód (zob. opublikowane sprawozdania zarzÄ…du Domu Polskiego).

SÄ… jeszcze ludzie (np. drukarz Edward Myszka, ówczesna sekretarka „Tygodnika Polskiego” Teresa Szulc i inni), którzy pamiÄ™tajÄ… w jak trudnych warunkach wykonywaÅ‚em pracÄ™ redaktora. Lokal byÅ‚ zwyklÄ… budÄ… pokrytÄ… blachÄ… i bez sufitu; zimÄ… byÅ‚a tam lodownia, a latem upaÅ‚ nie do zniesienia. Jak padaÅ‚ deszcz to w ubikacji woda lala siÄ™ nam na gÅ‚owÄ™. Wydawca nie kupiÅ‚ mi nawet maszyny do pisania – tak baÅ‚ siÄ™ deficytu. Nasze potworne warunki pracy skrytykowaÅ‚ na specjalnym zebraniu dziaÅ‚aczy polonijnych z wydawcÄ… w sprawie „Tygodnika Polskiego” w 1976 roku o. Rajmund Koperski OP. A że to prawda, to potwierdza sprawozdanie finansowe Domu Polskie za lata 1977-78, z którego dowiadujemy siÄ™, że na remont tej budy i aklimatyzacjÄ™ wydano 1500 dolarów, gdyż nowy redaktor – Jerzy Grot KwaÅ›niewski – odmówiÅ‚ pracy w tak trudnych warunkach. – A ja 2,5 lata znosiÅ‚em te trudy dla dobra „Tygodnika Polskiego”! ZrezygnowaÅ‚em również z bonusu, który zgodnie z umowÄ… z zarzÄ…dem przysÅ‚ugiwaÅ‚ mi (wszystko to do sprawdzenia w dokumentach).

MyÅ›lÄ™, że mojej pracy w „Tygodniku Polskim” nie muszÄ™ siÄ™ wstydzić, a wydawca powinien być mi za niÄ… wdziÄ™czny, a nie jÄ… przemilczać.

Jeszcze dwie sprawy w imiÄ™ prawdy historycznej.

W Melbourne panuje przeÅ›wiadczenie, że byÅ‚em zwolniony z pracy – ze stanowiska redaktora przez wydawcÄ™. Jest to dalekie od prawdy. Wydawca wspierany przez niektórych prezesów z walce z mojÄ… redaktorskÄ… niezależnoÅ›ciÄ…, dnia 12 lipca 1977 roku wydaÅ‚ „InstrukcjÄ™ w sprawie drukowania materiałów dla Tygodnika Polskiego” podpisanÄ… przez prezesa Henryka Dutkowskiego (oryginaÅ‚ w archiwum „Tygodnika Polskiego” z lat 1974-77, które znajduje siÄ™ w zbiorach Studium Historii Polonii Australijskiej; odbitka wydrukowana w „Sprawach Polaków” Nr 1 1992; wspomina o niej Jan Lencznarowicz w swej pracy „Prasa i spoÅ‚eczność polska w Australii 1928-1980” Kraków 1994). Dnia 19 lipca 1977 roku wysÅ‚aÅ‚em do wydawcy list pocztÄ… poleconÄ… (!), w którym odrzuciÅ‚em „InstrukcjÄ™” jako sprzecznÄ… z prawem australijskim i postawiÅ‚em warunki, od wykonania których uzależniÅ‚em naszÄ… dalszÄ… współpracÄ™. Wydawca odrzuciÅ‚ te warunki, co oznaczaÅ‚o zerwanie umowy o pracÄ™ miÄ™dzy nami.

Moje odejÅ›cie wywoÅ‚aÅ‚o falÄ™ protestów przeciwko wydawcy nie tylko w Melbourne, ale w caÅ‚ej Australii. Niektóre organizacje (np. Stowarzyszenie Polaków w Essendon) demonstracyjnie przez szereg miesiÄ™cy zapraszaÅ‚y mnie jako goÅ›cia honorowego na swoje uroczystoÅ›ci, panowie CzesÅ‚aw Graczyk i MichaÅ‚ Czajka zebrali pod specjalnym protestem 386 podpisów, zmuszono FederacjÄ™ Polskich Organizacji w Wiktorii do zwoÅ‚ania specjalnego zebrania w tej sprawie, czytelnicy pisma rezygnowali z prenumeraty. Itd., itd. JeÅ›li nie powróciÅ‚em do redakcji to tylko dlatego, że moi obroÅ„cy niestety w wiÄ™kszoÅ›ci nie byli czÅ‚onkami Stowarzyszenia Dom Polski (wydawca „T.P.”) i nie mogli brać udziaÅ‚u w zorganizowanym zebraniu.

Drugi konflikt w „Tygodniku Polskim” miaÅ‚ miejsce w latach 2002-03. UsuniÄ™cie przez przedstawicieli pierwszej (powojennej emigracji) inż. Andrzeja Goździckiego z funkcji prezesa Strzelecki Holding Pty. Ltd., czyli wydawcy „Tygodnika Polskiego”, i mgr Grażyny Walendzik z funkcji redaktora pisma – przedstawicieli solidarnoÅ›ciowej emigracji (tej po 1981 r.) byÅ‚o zgodne z prawem, ale na pewno nieetyczne Tak jak moja sprawa w 1977 roku, tak i ten konflikt podzieliÅ‚ częściowo spoÅ‚eczeÅ„stwo polskie i czytelników pisma. Różne sÄ… opinie na ten temat po dziÅ› dzieÅ„. SpoÅ‚eczeÅ„stwo jest wiÄ™c nadal podzielone, co na pewno szkodzi samemu pismu, które przez odchodzenie w zaÅ›wiaty wielu prenumeratorów ze „starej” emigracji, ma trudnoÅ›ci z pozyskaniem czytelników z solidarnoÅ›ciowej emigracji.

„Tygodnik Polski” ukazuje siÄ™ już 60 lat. To wiele w życiu naszym i w dziejach polonijnej prasy.

Czy pismo jest nam nadal potrzebne? – Uważam, że tak. Jest nam nawet bardzo potrzebne. Wszak to dzisiaj najważniejsze pismo polskie w Australii, a przede wszystkim pismo o wyraźnym obliczu patriotycznym i spoÅ‚ecznym (polonijnym). Nie ulega wÄ…tpliwoÅ›ci, że bez niego szybciej nastÄ…piÅ‚ by kryzys polskiej emigracji w Australii. Co do tego nikt nie może mieć żadnych wÄ…tpliwoÅ›ci.

Dlatego życzÄ™ pismu tradycyjne polskie „Sto lat!”

Marian Kałuski

Martin Transports International
CalPolonia
AzPolonia