NewYorkPolonia >> Artykuł
Ukazał się już wiosenny numer Polki w świecie dostępny też w internecie

Data wstawienia: 18 maja, 2010

W 6-tym numerze ambitnego kwartalnika "Polki w świecie" znajdą czytelniczki wszystkie dotychczasowe działy, które ambitna redakcja wymyśliła, a pośród historii naszych rodaczek w nowych krajach zamieszkania, uwagę naszą zwróciła rozmowa z Ewą Milde, którą red. PdP pamięta jeszcze z czasów studiów na warszawskiej polonistyce (UW).

Numer dostępny online:

www.polkiwswiecie.com:80/index.php?option=com_flippingbook&view=book&id=6 .

A oto artykuł:

Ewa Milde

Aktorka filmowa i teatralna, która znana jest szerszej polskiej publiczności z udziału w takich kultowych filmach i serialach, jak np. „Miś”, „Czterdziestolatek” czy „Alternatywy 4”. Co prawda nie były to role pierwszoplanowe, ale między innymi dzięki tym występom Ewa zdobyła w Polsce popularność.

Teatr ważniejszy od „Misia”

W 1967 roku ukończyła Wydział Aktorski na Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej i Filmowej w Łodzi. Jeszcze, jako studentka miała okazję do aktorskiego debiutu, zarówno w teatrze, jak i w filmie: „Na trzecim roku PWSTiF zagrałam swoją pierwszą rolę teatralną. Była to rola dziewczyny, do której po latach przyjeżdża z USA matka, o istnieniu której dziewczyna nie miała pojęcia. Niestety, tytułu tego melodramatu już nie pamiętam. Natomiast w filmie dane mi było zagrać chyba rok wcześniej. Wystąpiłam, jako Rozia w Drewnianym różańcu, opowieści o dziewczynach ciemiężonych przez siostry zakonne. Z perspektywy czasu mogę ocenić, że była to chyba jedyna rola, którą byłam naprawdę przejęta” – opowiada Ewa Milde. Aktorka marzyła w tym czasie o kilku różnych rolach, jednak nie wszystkie dane jej było zagrać. To ktoś nie dotrzymał słowa, to nie mogła „urwać się” z teatru, a czasem wymagano od niej grania scen rozbieranych, na co nie bardzo się godziła. „Przyznaję, że czasem też trzeba się było po prostu bardziej postarać, a ja średnio się starałam. I mimo, że zagrała w takich produkcjach, jak Miś czy Czterdziestolatek, zawsze bardziej ceniłam deski teatru” – szczerze wyznaje Ewa.

Najpierw grała w Teatrze w Słupsku, gdzie zdobyła nagrodę za debiut w „Złotej Kaczce” Ibsena. To właśnie tam Milde poznała swojego pierwszego męża – Macieja Prusa. Kolejny rok spędziła w Szczecinie, by później przenieść się do Kalisza. To właśnie Kalisz wspomina najcieplej: „Był to teatr w owym czasie niezwykły. Jedyny teatr zespołowy, jakiego doświadczyła. Dyrektorem była Izabela Cywińska, reżyserami Helmut Kajzar, Jerzy Grzegorzewski i Maciej Prus. Świetny zespół i wspaniała twórcza atmosfera wspólnej pracy”.

Ewa Milde grywała także z sukcesami w teatrze telewizji. Jej rola w „Godach Życia” została doceniona przez „Życie Warszawy”, jako najlepsza kobieca kreacja roku. Ostatnim przystankiem przed wyjazdem był dla niej warszawski teatr „Ateneum”. Aktorka wspomina ciężką pracę i mozolne przygotowania do trudnych kreacji, w które przyszło jej się wcielać. Grała jednak z czołówką polskich aktorów teatralnych.

Wieloletnia tymczasowość

W połowie lat osiemdziesiątych Ewa Milde zdecydowała się na wyjazd z kraju. Wybór padł na Szwecję, gdzie kręciła reklamówki i film pełnometrażowy produkcji polsko-szwedzkiej „Play off”. Jednak szwedzki epizod w życiu Ewy był tylko preludium, bo ostatecznym miejscem zamieszkania okazały się Stany Zjednoczone.

„W 1987 roku dostałam propozycję prowadzenia audycji w polskim radiu w Chicago. Powodowana ciekawością i głodem nowych doświadczeń przyjechałam na rok, może półtora. I tak to trwa do dziś. Jest to stan dziwacznego zawieszenia, jaki jest udziałem wielu Polaków w Stanach. Dojmujące poczucie tymczasowości, nowe przyjaźnie, które żal porzucić i tęsknota za tym, co polskie. Trudno to wszystko pogodzić” – wyznaje aktorka.

Jednak jej życie w Ameryce to nie tylko ciągły marazm i stan zawieszenia. Ewa Milde w Stanach również wiele osiągnęła. Jest rozpoznawalnym głosem chicagowskiego radia dla Polonii, ale przede wszystkim zaangażowana we wszelkie projekty i produkcje wspomnianego już „Bociana”: „Bocian kojarzony jest w Chicago głównie z kabaretem, ale to także spektakle teatralne i wydarzenia związane z ważnymi polskimi rocznicami. Założył go kilkanaście lat temu mój obecny mąż Bogdana Łańko, aktor i reżyser. Wcześniej prowadziliśmy razem ‘Cafe Lura’, w swoim czasie bardzo ważne miejsce nie tylko dla chicagowskiej Polonii, ale także dla artystów przyjeżdżających z Polski” – opowiada.

Ewa znalazła w Stanach swoje miejsce. Z powodzeniem łączy swoje zamiłowanie do kultury z aktorstwem. W środowisku polonijnym jest osobą znaną i cenioną. Z tego, co mówi, dość wyraźnie bije jednak tęsknota za Ojczyzną i chęć powrotu. „Może uda nam się w końcu zrealizować Promieniowanie Brauna opowiadające o Marii Skłodowskiej-Curie albo Lato w Nohant, bo przecież mamy Rok Chopinowski. Tak, więc dylemat: czy już wracać do kraju, bo serce ciągnie, ale nie wiadomo, co byśmy robili, czy jeszcze trochę zostać, bo jest jeszcze dużo do zrobienia, pozostaje ciągle aktualny” – kończy nasza bohaterka.

Pod tym ostatnim zdaniem wielu Polaków może podpisać się obiema rękami.

Autor: Mateusz Gościniak

Redakcja POLKI W ŚWIECIE, USA, 12 maja 2010 r.

Source: PAP


Źródło: PAP
Martin Transports International
CalPolonia
AzPolonia