NewYorkPolonia >> Artykuł
Dwa światy po obu stronach Atlantyku - refleksje po powrocie z Polski

Data wstawienia: 18 listopada, 2010

Po powrocie z Polski, z trzydniowej międzynarodowej konferencji we Wrocławiu poświęconej reakcji świata na Solidarność, a następnie po pobycie w Warszawie, przywiozłam masę przemyśleń, materiałów i obserwacji, które będą Państwo mogli przeczytać w moich felietonach i artykułach. Oto pierwszy - zapraszam do lektury dalszych - pisze Małgorzata P. Bonikowska dziennikarka polonijnej "Gazety".

Dziennik Poloni Kanadyjskiej "Gazeta Gazeta"

Tekst w wersji internetowej (adres niżej) ukazał się 8 listopada 2010 r.; Z cyklu: Zapiski na gorąco

Dwa światy po obu stronach Atlantyku

Minęło sześć lat od kiedy żegnałam polską ziemię z ciężkim sercem, zostawiając w niej na zawsze mego Ojca, w pamięci mając warszawskie Powązki i ich niezwykłą atmosferę w 60. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, kiedy to właśnie przyszło mi żegnać na tym pięknym cmentarzu Jego, wielkiego miłośnika Warszawy, rannego w Powstaniu, którego 60. rocznicy już nie doczekał.

Po sześciu latach leciałam do Polski na kolejne z nią spotkanie, tym razem wiedząc, że wizyta na grobie Ojca będzie miała miejsce w inny niezwykły, polski dzień - we Wszystkich Świętych. Leciałam stęskniona za ludźmi, miejscami, ciekawa skali zmian, o których czytam na co dzień, pełna obaw, co tam zastanę.

W Polsce czas mijał jakby ktoś wprawił go w przyspieszony rytm. Wrocławska konferencja była fascynującym spotkaniem z ludźmi z kilkunastu krajów, którzy przyjechali na pierwszą od 30 lat tego rodzaju konferencję - mającą podsumować reakcje świata na Solidarność, pomoc udzieloną Polsce i jej wielkiej bitwie o wolność. Zjechali się historycy, ale także ci, którzy tę pomoc dla Solidarności organizowali, z pasji i wiary w wielkość szansy, jaką stworzyła Solidarność, ludzie, których nazwiska były symbolami wielkiej determinacji i jeszcze większych serc. Moja opowieść o pomocy Kanady - tego odległego kraju, o którym tak mało we się w Polsce, a jednocześnie tak bardzo zaangażowanego w solidarnościową epopeję, wywołała spore zainteresowanie. Któż by to przypuszczał, że jej rola była aż tak znacząca...

Z referatów uczestników konferencji wynikało jedno - ten niezwykły ruch, którego 30. rocznicę świętujemy w tym roku, mimo że tak bardzo zniszczony konfliktami, jest i był dla świata czymś wyjątkowym, a Polska nigdy już chyba potem nie była tak bardzo znana - z tej najlepszej strony - jak właśnie wtedy. Bez zrywu solidarnościowego nie byłoby dzisiejszej wolnej, demokratycznej Polski, a bez pomocy słanej ze świata, Solidarność nie mogłaby walczyć. Referaty wygłoszone na wrocławskiej konferencji będą wydrukowane w jednej publikacji, która będzie bezcennym zapisem historii dotychczas bardzo mało znanej.

Po konferencji z Wrocławia wyjechałam do Warszawy, miasta, które pamiętam z okresu mego dzieciństwa i wzrastania jako moje, więc najukochańsze, ale powiedzmy sobie otwarcie - szare, bure i mało ciekawe. Teraz, 30 lat po Solidarnościowym zrywie i 20 lat po upadku komunizmu, Warszawa jest miastem zjawiskowym. Zaledwie sześć lat przekształciło ją w przepiękną, kosmopolityczną, supernowoczesną metropolię, gdzie jeden przy drugim wyrastają kolejne eleganckie biurowce, domy mieszkalne, gdzie wolność wyzwoliła w ludziach największą kreatywność w wystroju, doborze nazw, pomysłowości rozwiązań. Wszystko jest nowe, więc pachnąco sterylne i hipernowoczesne - od wind, przez halle, toalety. Gustowne kawiarnie, gdzie elegancko ubrani ludzie popijają dziesiątki gatunków kawy, restauracje serwujące wszystko od sushi po przysmaki tradycyjnej polskiej kuchni, gdzie widać na każdym kroku dbałość o najmniejszy szczegół wystroju wnętrz. Mnóstwo młodych ludzi - pochylonych nad laptopami, wsiadających do eleganckich samochodów, biegnących na kolejne biznesowe spotkanie, czy wieczorami oddających się licznym oferowanym przez miasto rozrywkom. To ci, którzy na weekend lecą do Wiednia, na wakacje nad Adriatyk, a na narty w Alpy.

Nie wszyscy tak żyją, ale tych, którzy tak właśnie spędzają młodość jest coraz więcej. Ze znajomością 2-3 języków, bez kompleksów, gotowi do pracy w Polsce, czy w jakimkolwiek innym kraju Unii, czujący się jak ryba w wodzie w całej Europie i także poza jej granicami - to młode pokolenie, dla którego ciągłe przepychanki i kłótnie pokolenia ich rodziców są po prostu idiotyzmem i niezrozumiałą paranoją.

Taka jest właśnie Warszawa - dynamicznie rozwijająca się, coraz bardziej atrakcyjna, jak zawsze kochająca swoje teatry, kina, galerie, ciekawa świata i... piękna. A jednocześnie, mimo tej nowoczesności widocznej na każdym kroku, miłująca swoją przeszłość i historię. Fantastyczne Muzeum Powstania Warszawskiego, odwiedzane tłumnie przez młodzież, Powązki rozświetlone tysiącami zniczy, gdzie przychodzą całe rodziny, urzekająco podświetlone piękne budowle.

Czy wszędzie tak jest? Nie, są miejsca biedy, są ludzie, którzy nie czują, że czeka ich coś więcej niż mają, a mają niewiele. Ale tak jest wszędzie. Warszawa dokonała cywilizacyjnego skoku w dal i jest to sukces, którego nie można nie podziwiać. Jest miastem europejskim, dającym się porównać bez żadnego problemu z Paryżem, Brukselą czy Londynem. Któż z nas za PRL-u mógł przewidywać taki jej rozwój?

Dla mnie wspaniała jest jej nowa piękna twarz, a największą radością jest także to, że starzy przyjaciele pozostali tacy, jacy byli, że czas jakby stanął, że czujemy się tak samo blisko jak zawsze.

Jestem więc najszczęśliwsza, że to właśnie odkryłam w czasie mojej podróży. Wróciłam spokojna i radosna. Mam swoje dwa światy po dwóch stronach Atlantyku i oba są mi drogie. Pragnę, aby tak pozostało, bo ich posiadanie wzbogaca mnie niepomiernie.

Małgorzata P. Bonikowska, Kanada, 15 listopada 2010 r.


Źródło: PAP
Martin Transports International
CalPolonia
AzPolonia